wtorek, 17 kwietnia 2012

Dziś wcześniej :)

– Chyba nie mamy po co tam teraz wracać – jej wyraz twarzy nie zdradzał już nawet rozgoryczenia – Ten super znajomy ślusarz nie odbiera. Będę musiała poczekać albo poszukać kogoś innego. Trudno. Wysadź mnie tutaj. Może przynajmniej zrobię zakupy.
– Pozwól, że zerknę na te drzwi. Różnie w życiu bywało, znam się nieco na tym i na owym.
– Wolałabym, żebyś znał się jednak na tym, a nie na owym.
Zauważył, że po raz pierwszy się dziś uśmiechnęła. Musiała mieć naprawdę kiepski poranek, a może noc, ciekawe. A zresztą wcale nie ciekawe, co go to wszystko obchodzi.
Gdy przebrnęli przez korki, których o tej porze już dawno nie powinno być, i dotarli na miejsce, okazało się, że Jakub rzeczywiście wykazał znajomość tego, czego nie jeden super złodziej mógłby mu pozazdrościć. Poza tym ich wspólny klient zadzwonił z prośbą o przełożenie spotkania o godzinę. Mieli więc trochę czasu, aby porozmawiać.
– Wejdź, mój wybawco – powiedziała z udawaną ironią – Ale mogę ci zaoferować tylko kawę lub ewentualnie herbatę. Nic poza tym nie ma.
– No tak. Po co miałabyś używać czegoś do jedzenia.
Po drodze zdążyła mu nieco streścić przebieg porannych wydarzeń, zatem nie dziwił się temu, że mimo obecności gościa poszła wziąć gorący prysznic.
Włączył ekspres i przyglądał się tytułom książek, które z braku regałów zostały poukładane w stosiki pod ścianą.
Nie było jej ledwie przez chwilę, a wróciła, jak gdyby wyszła z salonu kosmetycznego. Jedynie mokre włosy zdradzały to, że nigdzie się w najbliższym czasie nie wybiera.
Mokre włosy. Zawsze lubił kobiety z wilgotnymi kosmykami ułożonymi wokół twarzy, a jej dodawały szczególnego uroku. Nie była tak oficjalna jak na co dzień. Dobrze też prezentowała się w dżinsach i zwykłej, ale starannie uprasowanej bluzie. Zdążyła nawet zrobić delikatny makijaż.
– Zastosowałem się do twojej rady – powiedział, podając jej filiżankę.
– Zrobiłeś i dla siebie?
– Tak, ale nie o tym mówię. Przemyślałem to, o czym mi mówiłaś ostatnio i postanowiłem pozwolić moim dzieciom podejmować ich własne decyzje. W sumie to przecież wiem, że rodzice powinni być przede wszystkim wsparciem. Nawet jeśli dzieci nie zawsze robią to, co oni dla nich zaplanowali.
– Z reguły nie robią – zwróciła mu uwagę.
– No tak, wiem, a ja zachowałem się jak starszy pan, który już nie rozumie poczynań następnego pokolenia.
– Jesteś przecież starszym panem z poprzedniego pokolenia – powiedziała nie do końca złośliwie, raczej żartem – Przynajmniej dla swoich dzieci – dodała, widząc jego pełną dezaprobaty i rozczarowania minę.
Nie tylko dla moich dzieci, pomyślał i zdał sobie sprawę z tego, że dla swojej miłej młodszej koleżanki też jest okazem dinozaura. Może nie najstarszego, ale jednak. Nawet to, w jaki sposób się do niego zwracała, niczego nie zmieniało.
– Mam nadzieję, że tego optymizmu i dobrego podejścia wystarczy na odpowiednio długo – znów zaczęła go pouczać.
– Co masz na myśli?
– Chodzi mi tylko o to, że w takich sytuacjach, ludzie często zmieniają zdanie. A rodzice zazwyczaj chcą żyć życiem swoich dzieci i nie potrafią zaakceptować, że one nie są już małe i że często mają inną wizję swoich spraw. Po prostu teraz w jakiś sposób kajasz się przede mną, pokazujesz, że jesteś wyluzowany i postanowiłeś się w nic nie wtrącać, ale  jak przyjdzie co do czego, na przykład twoja córka postanowi zamieszkać w innej części kraju, zaczniesz się wściekać i stwierdzisz, że nie o to przecież chodziło.
– Co ja takiego zrobiłem, że jesteś dziś dla mnie taka? Mówię poważnie. Staram się ich zaakceptować, postanowiłem, że nie będę się wtrącał. Nie było to dla mnie łatwe, a ty sugerujesz, że udaję, że to tylko na chwilę, i że i tak nie wytrzymam, bo jestem starym zrzędą. Zwierzyłem Ci się, a ty teraz ze mnie kpisz. A ja naprawdę się starałem.
– To nie tak – poczuła, że musi się trochę wytłumaczyć – Nie zrozumiałeś mnie. Nie miałam na myśli niczego złego. Chciałam ci tylko pokazać, że postanowienie to jedno, a realizacja to coś zupełnie innego. Ale cieszę się, jeśli rozmowa ze mną ci pomogła.
– Jakoś nie widzę, żebyś się cieszyła. Obserwuję cię od rana i do szczęścia ci jakoś daleko. Coś się stało?
– Nie!!! – wykrzyknęła głośniej niżby chciała – Nie, nic. A właściwie tak, coś się stało, ale to nie o to chodzi. To znaczy, o to pewnie też, ale nie tylko. Posadził ją na kanapie i podał filiżankę.
– Nie, nie będę się zwierzać. Spokojnie. Po prostu, jak wiesz, dawno nie miałam wakacji. Przez całe lato siedziałam w biurze. Miałam wyjechać we wrześniu, ale okazało się, że jestem potrzebna i nie ma mnie kto zastąpić, a potem przyszła jesień i pogoda taka jak dziś. Jestem zmęczona, muszę odpocząć. To wszystko. Wiem, że listopad nie jest wymarzonym miesiącem, aby robić sobie wakacje, ale teraz jest mi już wszystko jedno. Muszę zwolnić, odetchnąć, może wyjechać, chociaż na tydzień. Inaczej, chyba wam wszystkim zrobię jakąś krzywdę, albo samej sobie. Dziś przez te głupoty naprawdę byłam na siebie tak wściekła, że najchętniej rzuciłabym się pod ten autobus, zamiast się do niego wciskać.
– Na szczęście nie zrobiłaś tego. I dobrze, bo mam pewien pomysł. Oczywiście, może ci się nie spodobać, ale obiecaj, że chociaż to przemyślisz.
– Jak tak mówisz, to już mi się nie podoba, ale ok. Przemyślę.
– Jak wiesz, mój dział od kilku miesięcy przygotowuje się do ważnego konkursu. Nie chciałem cię w to angażować, bo wiedziałam, że masz dużo pracy przy swoich projektach i przygotowaniach do przetargów, ale teraz to co innego. Pomyślałem, że mogłabyś pojechać ze mną jako przedstawiciel naszej pracowni. Cały ten finał będzie się odbywał w jakimś podobno fajnym hotelu nad morzem. Imprezy przewidziano na kilka dni, ale głównie zajęte są wieczory. Dnie przeznaczono na spotkania biznesowe i relaks. Mogłabyś bez brania urlopu zorganizować sobie krótki odpoczynek, a ja czułbym się raźniej, gdybyś zechciała mi towarzyszyć. Szef już się zgodził.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz