I znów
wracał do domu. Później niż zwykle, ale z jakąś nadzieją. Wiedział, że jutro
czeka go ciężki dzień i długa podróż. Jednak sama myśl o zmianie powietrza,
otoczenia i opuszczeniu choć na chwilę tego miasta była dla niego bardzo przyjemna.
Gdy wszedł
do domu, poczuł, że chyba ma deja vu.
Znów elegancka i uśmiechnięta żona musnęła jego policzek, znów zaleciła, aby
poszedł na górę się przebrać i podobnie jak ostatnio kątem oka dostrzegł
pięknie nakryty stół.
– Czy
spodziewamy się kogoś? – powiedział beztrosko,
choć w duchu jęknął, że nie ma ochoty na gości.
– Czy musimy
się kogoś spodziewać, żeby zjeść razem kolację? Pomyślałam, że skoro jutro
wyjeżdżasz, będzie nam miło spędzić ze sobą trochę czasu jakoś tak
intensywniej.
– Aha –
mruknął pod nosem z niebywałą ulgą.
Gdy
wdrapywał się na górę, przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Nie założył więc
tradycyjnie koszuli i eleganckich spodni, lecz wyjął z szafy swoje ulubione
wygodne jeansy i T-shirt.
Znów spojrzał w lustro i stwierdził, że w tym stroju może nie jest elegancki,
ale na pewno wygląda ciekawie. Zeskoczył na dół i narzucając na siebie jedynie
bluzę, wybiegł na podwórko. Wrócił po chwili, niosąc stos równo przyciętego opałowego
drewna, które od zawsze czekało na taką okazję, a którego nikt nie przynosił.
Na jej
pytające spojrzenie odparł –Już dawno powinniśmy to zrobić – w końcu po to
instalowaliśmy kominek, a jesień zagościła tu na dobre.
Nie od razu
udało mu się rozpalić ogień, ale nie zrażał się tym. W tak dobry nastrój wprawił
go ten wspaniały pomysł. Zdjął ze stołu koszyk z pieczywem, czosnkowe masło
i sery. Poszedł do kuchni po wino i
kieliszki.
– Przepraszam, kochanie, że chcę zepsuć twoją
wspaniałą kolację, ale obiecuję, że będziesz zadowolona. Po czym podszedł do niej
i wyciągnął z jej włosów jakąś nietypową spinkę. Podobnie postąpił z
kolczykami. Rozpuścił jej włosy i zachwycił się ich zapachem. Gasząc światło,
powiedział – Taką właśnie cię uwielbiam. Obiecywałem cię nosić na rękach, ale
chyba za często nie spełniałem swojej obietnicy.
Gdy ułożyli się
na niezwykle miękkim dywanie, a on czuł przy sobie ciepło jej ciała i wciągał w
nozdrza jej cudowny zapach, upewnił się, że w życiu nigdy nie jest na nic za
późno i zawsze jest dobry moment, żeby wprowadzać zmiany na lepsze.
Przypomniał
sobie, jak urządzali się w swoim pierwszym mieszkaniu. Mieli do dyspozycji całe
dwanaście metrów odnajęte od bardzo miłej, choć nieco samotnej przez co czasem
uciążliwej pani. Siadywali wtedy często na materacu i snuli plany, jak to kiedyś
będzie w ich wspólnym wspaniałym domu. Planowali ten kominek i dywan, to wino i
siebie, choć były to czasy, w których tylko na marzenia mogli sobie pozwolić,
bo przecież za nie się nie płaci. Dziwnym zrządzeniem nie wiadomo czego, mieli
po latach ten piękny dom i to wyjątkowe miejsce mające służyć za domowe
ognisko, ale dzisiejszy wieczór był pierwszym, w którym zasiedli przy nim
wspólnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz