wtorek, 1 maja 2012

czas na zmiany

I znów wracał do domu. Później niż zwykle, ale z jakąś nadzieją. Wiedział, że jutro czeka go ciężki dzień i długa podróż. Jednak sama myśl o zmianie powietrza, otoczenia i opuszczeniu choć na chwilę tego miasta była dla niego bardzo przyjemna.
Gdy wszedł do domu,  poczuł, że chyba ma deja vu. Znów elegancka i uśmiechnięta żona musnęła jego policzek, znów zaleciła, aby poszedł na górę się przebrać i podobnie jak ostatnio kątem oka dostrzegł pięknie nakryty stół.
– Czy spodziewamy się  kogoś? – powiedział beztrosko, choć w duchu jęknął, że nie ma ochoty na gości.
– Czy musimy się kogoś spodziewać, żeby zjeść razem kolację? Pomyślałam, że skoro jutro wyjeżdżasz, będzie nam miło spędzić ze sobą trochę czasu jakoś tak intensywniej.
– Aha – mruknął pod nosem z niebywałą ulgą.
Gdy wdrapywał się na górę, przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Nie założył więc tradycyjnie koszuli i eleganckich spodni, lecz wyjął z szafy swoje ulubione wygodne jeansy i T-shirt. Znów spojrzał w lustro i stwierdził, że w tym stroju może nie jest elegancki, ale na pewno wygląda ciekawie. Zeskoczył na dół i narzucając na siebie jedynie bluzę, wybiegł na podwórko. Wrócił po chwili, niosąc stos równo przyciętego opałowego drewna, które od zawsze czekało na taką okazję, a którego nikt nie przynosił.
Na jej pytające spojrzenie odparł –Już dawno powinniśmy to zrobić – w końcu po to instalowaliśmy kominek, a jesień zagościła tu na dobre.
Nie od razu udało mu się rozpalić ogień, ale nie zrażał się tym. W tak dobry nastrój wprawił go ten wspaniały pomysł. Zdjął ze stołu koszyk z pieczywem, czosnkowe masło i  sery. Poszedł do kuchni po wino i kieliszki.
 – Przepraszam, kochanie, że chcę zepsuć twoją wspaniałą kolację, ale obiecuję, że będziesz zadowolona. Po czym podszedł do niej i wyciągnął z jej włosów jakąś nietypową spinkę. Podobnie postąpił z kolczykami. Rozpuścił jej włosy i zachwycił się ich zapachem. Gasząc światło, powiedział – Taką właśnie cię uwielbiam. Obiecywałem cię nosić na rękach, ale chyba za często nie spełniałem swojej obietnicy.
Gdy ułożyli się na niezwykle miękkim dywanie, a on czuł przy sobie ciepło jej ciała i wciągał w nozdrza jej cudowny zapach, upewnił się, że w życiu nigdy nie jest na nic za późno i zawsze jest dobry moment, żeby wprowadzać zmiany na lepsze.
Przypomniał sobie, jak urządzali się w swoim pierwszym mieszkaniu. Mieli do dyspozycji całe dwanaście metrów odnajęte od bardzo miłej, choć nieco samotnej przez co czasem uciążliwej pani. Siadywali wtedy często na materacu i snuli plany, jak to kiedyś będzie w ich wspólnym wspaniałym domu. Planowali ten kominek i dywan, to wino i siebie, choć były to czasy, w których tylko na marzenia mogli sobie pozwolić, bo przecież za nie się nie płaci. Dziwnym zrządzeniem nie wiadomo czego, mieli po latach ten piękny dom i to wyjątkowe miejsce mające służyć za domowe ognisko, ale dzisiejszy wieczór był pierwszym, w którym zasiedli przy nim wspólnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz