wtorek, 8 maja 2012

Dla wiernych czytelniczek dłuższy fragment. Dlatego tak późno :)

Siedziała nad otwartą walizką i nie miała bladego pojęcia, co do niej włożyć. Próbowała nawet sprawdzić prognozę pogody w Internecie, ale połączenie jakoś nie chciało się nawiązać, a serwer odnaleźć. Upewniła się nawet, że zapłaciła rachunki. Dodatkowo pakowanie utrudniał fakt, że nie wiedziała do końca w jakim charakterze tam jedzie i o co w ogóle w całych tych targach, czy czymkolwiek to było, chodzi. Czy zabrać jakąś wieczorową sukienkę? Czy wystarczy wziąć tylko coś w miarę ładnego i oficjalnego? Lepiej elegancko, czy raczej niezbyt sztywno? Do tego nie miała pojęcia, czy będzie zimno, czy może dziwnym zrządzeniem pogody jakoś się rozsłoneczni. Przeświadczenie o tym, że jeśli zabierze dużo ciepłych ubrań na pewno będzie gorąco, drapało ją jakoś nieznośnie za uchem. Więc może jednak zapakować wielką walizkę i być przygotowaną na każdą ewentualność.  Nie chciała tylko narazić się na śmieszność w oczach Kuby. Wyjeżdżają jedynie na tydzień, a ona pakuje się tak,  jak gdyby przeprowadzała się do innego miasta. Złość na niego powoli ustępowała, ale nie chciała mu dawać satysfakcji i powodów do żartów.
Na początku nie miała ochoty wyjeżdżać i myślała, że jakoś się wykręci. Wiedziała, że to jak ten wyjazd przedstawił Kuba, było jedynie mrzonką i spodziewała się, że na pewno spadnie na nią sporo roboty. Nie to jednak zdenerwowało ją najbardziej. Najbardziej zirytowała ją jego postawa. Tak opowiadał pięknie, przedstawiał, proponował, a potem okazało się, że nawet nie czekał na jej odpowiedź. „Szef już się zgodził” dudniło jej w uszach. Nigdy nie umiała się długo gniewać i choć wiele razy powtarzała sobie, że nie da się tak łatwo przeprosić, już wiedziała, że oboje będą udawać, że nic się nie stało.
Migająca lampka ekspresu wyrwała ją z zamyślenia. – Tak. dziś to ja się raczej wcześnie nie położę – powiedziała sama do siebie, napełniając swój ulubiony kubek. Ostatecznie stwierdziła, że zabierze kilka uniwersalnych zestawów, a w razie czego zawsze może coś kupić. Przyda jej się coś nowego w ramach odświeżenia garderoby. Po tym genialnym pomyśle pakowanie poszło jak z płatka, ale i tak nie mogła już zasnąć. Kawa i emocje zrobiły swoje.
Postanowiono, że pojadą pociągiem, więc umówili się już na dworcu. Kuba oczywiście się spóźnił, ale wskoczył do pociągu w ostatniej chwili i jakoś odnalazł ją w przedziale.
 – Dzięki, że poczekałaś
– Chyba żartujesz. Teraz ja też zionęłabym jak ogar po polowaniu. Przecież ty zawsze i wszędzie się spóźniasz.
– Szukałem Cię.
– Trzeba było zadzwonić.
– Czy ty naprawdę myślisz, że nie dzwoniłem. To ty nie odbierałaś telefonu – teraz naprawdę poczuł się wyprowadzony z równowagi, lecz nie powiedział nic więcej, bo postanowił kupić kawę od przeciskającej się z wózkiem miłej Pani.
Kiedy chował resztę monet do kieszeni, zauważył, że Klara nerwowo przeszukuje swoje, potem torebkę i już zaczyna ściągać z góry walizkę.
– A tobie co się znowu stało?
– Nie wzięłam. Nie wzięłam albo zgubiłam!
– Co zgubiłaś?
No jak to co? Telefon!!! Jeśli został w domu, to pół biedy, ale pamiętam, że wsuwałam go do kieszeni spodni. Jak ktoś mi go ukradł, to powinnam zablokować, ale jak mam to teraz zrobić?
–Normalnie. Zadzwoń ode mnie.
Wbrew nadziei, że telefon być może spokojnie leży sobie na krześle udającym stolik w jej mieszkaniu, wykonała kilka koniecznych połączeń. Po przeszukaniu torebki w celu odnalezienia tajemniczych kodów, PIN-ów i szyfrów, można było uznać sprawę za załatwioną w miarę pomyślnie. Potem już nic nie zakłócało za bardzo ich podróży. Klara poczuła się jakoś (niezbyt dla niej typowo) odprężona, a po nieprzespanej nocy postanowiła uciąć sobie małą drzemkę.
Jakubowi nieco się nudziło, miał przecież nadzieję na jakąś rozmowę, skoro ma przy sobie miłe towarzystwo, ale w końcu postanowił poczytać pozostawione na sąsiednim siedzeniu gazety.
Od czasu do czasu zerkał na nią i nie mógł się nadziwić, że nawet spać potrafi elegancko. Poza przymkniętymi powiekami nic nie wskazywało na to, że śpi. Kiedy się przebudziła, niestety tuż przed samym końcem podróży, nadal wyglądała perfekcyjnie. Żadnego rozmazanego tuszu, ani  fryzury w nieładzie.
Z dworca pojechali od razu do hotelu. I wtedy zaczęły się niespodzianki. Okazało się, że w hotelu nie ma  żadnej rezerwacji na ich nazwisko, a z zakwaterowaniem bez rezerwacji raczej będą problemy, bo hotel przepełniony, dwie duże imprezy, a on sam do bardzo dużych nie należał.
Jakub zadzwonił do ich sekretarki – Mówiłaś, że wystarczy tylko podać nazwisko, a tutaj chcą mojego numeru rezerwacji i o moim nazwisku nikt nigdy nie słyszał. Za godzinę mamy pierwsze spotkanie, a nie mamy gdzie mieszkać i nawet nie mamy się gdzie przebrać. Dobrze poczekam.
– Oddzwoni za chwilę, jak znajdzie ten cholerny numer – wyjaśnił zupełnie bez potrzeby Klarze. Już po chwili ponownie odebrał telefon. – Tak. Tu właśnie jesteśmy. Że co? Czyś Ty oszalała? Miało być w tym i tylko w tym hotelu, bo tu odbywa się cała ta akcja. Czy myślisz, że będziemy sobie jeździć z drugiego końca miasta? Pojedziemy tam teraz, żeby zdążyć tu zaraz wrócić. Na szczęście to nie jest Warszawa. Ale odkręcaj to w te pędy, żebyśmy najpóźniej jutro byli tu zameldowani jak ludzie!!!
– Ta kretynka załatwiła nam nocleg w jakimś pensjonacie, bo pomyliła numer lub nie wiem co. Dlatego nie ma numeru rezerwacji. Próbowała coś załatwić, ale dziś już za bardzo nie ma tu z kim rozmawiać. Spróbuje jutro od rana. A może nam samym się uda. Tymczasem bierzemy taksówkę i jedziemy do tego pensjonatu.
Odległość podobno była duża, prawie drugi koniec miasta, ale prędkość, z jaką tam dotarli, wydała im się zawrotna.
– Nie to co u nas. Dłużej jadę na zakupy.
W recepcji przywitała ich bardzo miła, już niemłoda kobieta, która przedstawiła się jako właścicielka tego miejsca. Bez trudu odnalazła nazwisko Kuby w wielkiej książce leżącej na staromodnym pulpicie. W tle było widać komputer, ale chyba nie używano go tutaj za często. Było tu  dość przyjemnie, choć z każdego kąta wyglądały wspomnienia poprzedniej epoki. A może właśnie o to chodziło?
– Proszę. Oto klucz dla Państwa.
– Tylko jeden? Miały być dwa miejsca.
No tak. Mam zapisane. Pokój dwuosobowy. To państwo nie są razem?
– Tak, razem, ale w służbowej podróży. Nie jestem żoną tego pana, więc czy mogłaby mi pani dać klucz do innego pokoju? – Klara w tym momencie miała już dość przygód, a dzień się przecież jeszcze nie kończył.
Pani zatrzepała kartkami jakiegoś zeszytu, potem jeszcze raz przejrzała wielką księgę i zrobiła zakłopotaną minę – Obawiam się, że dziś to niemożliwe. Wszystko zajęte, ale jutro mają się prawdopodobnie wyprowadzić jedni państwo, to zapiszę tu dla Pani rezerwację.
– Chyba Pani żartuje. Zatem dziękujemy. Poszukamy gdzie indziej!
– Dobrze już. – Jakub na migi dał znać miłej pani, żeby się już nie przejmowała – Chodź. Przecież nic Ci nie zrobię, a nie mamy czasu na szukanie teraz. Jutro już nas tu nie będzie, a jak dobrze pójdzie, to nawet dziś uda się coś zorganizować.
Kiedy wdrapali się już po starodawnych schodach na górę, przeżyli coś na kształt podróży w czasie. Cała górna kondygnacja była wyłożona staromodną tapetą w stylu angielskim, w ich pokoju łóżka (na szczęście dwa oddzielne) były nakryte pięknie haftowanymi narzutami w róże, ale dopiero widok z okna sprawił, że Klara poczuła się jak Ania z Zielonego Wzgórza i nie zamierzała już nigdy opuszczać tego miejsca. Nie były to co prawda kwitnące wiśnie (Był w końcu listopad), ale posadzenie drzew i rozplanowanie całej zieleni zdradzało rękę mistrza. Klara do tego była przekonana, że oddalają się od morza, jadąc tutaj, a okazało się, że po otwarciu okna mają je prawie na wyciągnięcie ręki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz