poniedziałek, 27 lutego 2012

fragment trzeci

Pamiętała, kiedy dołączył do ich zgranej już ekipy – jakiś szalony, inny. Outsider. Sam jego wygląd budził mieszane uczucia, ale jedno trzeba mu było przyznać – miał w sobie to coś. Nie narzucał się, robił swoje i robił to dobrze. Wszyscy byli pod wrażeniem, a ponieważ się nie wywyższał, zyskał aprobatę i przychylność zespołu. Jej koleżanki starały się jakoś zabiegać o jego względy. Przynosiły mu kawę, pytały, czy chce kanapkę albo czy idzie z nimi na obiad. Dla niej był tylko kolegą z pracy, nawet nie tym ulubionym. Był to był, nie – to też dobrze.
Nie od razu zbliżyli się do siebie. Pierwszy raz mieli okazję porozmawiać na jednej z integracyjnych imprez. Zazwyczaj piła mało albo nie piła wcale. Nie potrzebowała alkoholu, żeby się dobrze bawić. Była więc też często etatowym kierowcą i dbała o to, aby spore grono jej przyjaciół dotarło do domu. Ale tego dnia miała mały kryzys. Taki malutki dołeczek, jak mawiała jej koleżanka z liceum. Wypiła więc trochę i trochę bardziej niż zazwyczaj zaszumiało jej w głowie. Usiadła przy stoliku i wolała się nie ruszać, dopóki nie będzie trochę lepiej panowała nad swoimi ruchami. Poprosiła o gorącą herbatę i siedziała nad szklanką, kiedy zapytał, czy może się przysiąść.
– Wolne?
– Jasne, siadaj – przesunęła się nieco w bok, bo nie lubiła, gdy ktoś zanadto się do niej zbliżał.
– Niezła impreza. Pierwszy raz jestem na takiej. Zazwyczaj nie lubię tych integracji. Praca to praca, a moje prywatne życie to moja sprawa. Ale tu jest inaczej, zupełnie przyjemnie.
– Nie zauważyłam. Może nie jestem w nastroju – nie chciała być niemiła, ale jakoś nie miała ochoty i siły na rozmowę.
–  Jak to? Chcesz o tym pogadać?
O rany – jęknęła w duchu – Co za gość – ale powiedziała tylko – Nie, dzięki. Do gadki też nie jestem w nastroju. Poza tym nie wylewam swoich żalów przed obcymi. I coś jeszcze – jeśli chcesz, żeby pozostały w tobie resztki tego dobrego, sugerowałabym zmianę towarzystwa. Moje może ci zaszkodzić. Wiesz, ja jestem jak trucizna, niszczę powoli, ale mogę zniszczyć wszystko…
Wstała i zaczęła szukać w torebce telefonu, żeby zamówić taksówkę. Zakręciło jej się w głowie i omal nie upadła. Wyjął telefon i wybrał numer korporacji.
– Tak, Bażancia, za dziesięć minut, dobrze, czekamy.

Później pamiętała tylko, że doszli do wyjścia, ale świeże powietrze najwyraźniej ścięło ją z nóg, bo następnego dnia nie mogła przypomnieć sobie już niczego więcej.
Obudziła się z wielkim bólem głowy. Zamrugała powiekami, których nie mogła unieść na dłużej, bo kowadło przygniatające jej głowę było zbyt ciężkie. Usłyszała to, co wyrwało ją ze snu: Jest godzina szósta trzydzieści, czas wstawać, jest godzina szósta trzydzieści… Nie mogła znaleźć telefonu. Przekręciła się więc delikatnie na brzuch i obmacała podłogę wokół łóżka. Poczuła pod palcami jakieś tabletki i butelkę z wodą. Ryzykując utratę głowy, poderwała się z wrażenia. Połknęła to jednym haustem i rozejrzała się uważnie. Jest godzina szósta trzydzieści, czas wstawać... Wyciągnęła telefon spod poduszki i wcisnęła guzik. W rzeczywistości było już trochę później. – Boże! Spóźnię się do pracy. Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło, ale jak ja mam stąd wyjść? –  Jej myśli galopowały jak oszalałe. To, co zobaczyła po chwili, napełniło ją tak ogromnym zdziwieniem, że nie była w stanie sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek poczuła coś równie silnego. Na podłodze, tuż przy łóżku stała filiżanka, cukiernica i mleko, a za nimi – wszystko na wyciągnięcie ręki – podłączony do przedłużacza ekspres. Wcisnęła guzik i czekała, aż zagrzeje się woda. Po zapaleniu się kontrolnej lampki, podstawiła filiżankę, wcisnęła jeszcze raz i szybko zatkała uszy. Dźwięk młynka mógłby ją przecież zabić. Po chwili poczuła ten wspaniały zapach budzący ją do życia. Piła kawę powoli i czuła, jak wszystko zaczyna wracać do normy.
Bez większych problemów doszła do łazienki i zanurzyła się w gorących  i lodowatych kroplach. To jednak niezły gość – pomyślała – ale może to wcale nie on. A kto inny? Przecież nie taksówkarz. Nic nie pamiętam. Chyba trzeba się za siebie wziąć. To nie do pomyślenia, żeby mi przytrafiały się takie sytuacje. Będę musiała z nim porozmawiać. Tak, koniecznie. I dowiem się dokładnie, co tu zaszło.
Po wyjściu z łazienki po raz kolejny doceniła swoje zamiłowanie do porządku. Jej wyprasowane i równo powieszone ubrania tylko czekały, aby je włożyć. Spakowała torebkę i była gotowa do wyjścia. Klucze wisiały na swoim miejscu, a mieszkanie wyglądało tak, jakby sama wszystko uprzątnęła przed snem. Różnica była tylko jedna. Drzwi zamknięto na jeden zatrzaskujący się zamek, a nie na trzy zasuwy.
Trudno, znów musi wziąć taksówkę. Ale nic to. Ma szansę się nie spóźnić i zachować twarz. Przez całą drogę układała w głowie, co mu powiedzieć. Nie chciała źle wypaść w jego oczach, ale chyba na robienie dobrego wrażenia było już za późno. Gdyby jeszcze coś pamiętała... Nie miała zbyt wielu takich doświadczeń i było jej potwornie głupio. Poza tym nie znała go i nie wiedziała, czy całe biuro nie będzie dziś o niej plotkowało. Trudno – zapłaciła taksówkarzowi i poprawiła płaszcz. Z podniesioną głową i spokojnym czołem, na którym nie pozostał najmniejszy ślad wczorajszego wieczoru, wkroczyła na dobrze sobie znany teren. Po drodze zajrzała do jego działu. Był już, czego nie można było powiedzieć o pozostałych. – Uff – pomyślała – widocznie nie tylko ja trochę sie zabawiłam. Siedział nad dymiącym kubkiem i mętnym wzrokiem wpatrywał się w jakiś nieistniejący punkt.
 – Dzięki. Gdyby nie ty, niewątpliwie spóźniłabym się dziś do pracy – zdołała wykrztusić.
– Polecam się – odparł i poderwał się od swego stołu, ale już jej nie było.
Później jakoś nigdy nie było okazji, aby wrócić do tego tematu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz