Była dla niego wszystkim. Kiedy ją poznał,
poczuł, że wszelkie związki, w jakie kiedykolwiek się zaangażował, były jedynie
namiastkami prawdziwych uczuć. Zawsze zakochiwał się bez pamięci i zawsze bez
wzajemności. Niestety i tym razem miało być podobnie. Ona nie wydawała się być
nim zainteresowana. Była miła, czasem można było z nią pogadać, ale nic więcej.
Traktowała go jak normalnego znajomego z pracy, tylko że on chciał czegoś
więcej. Jednak nie podejmował żadnych kroków, gdyż bał się utracić to, co już miał.
Postanowił więc czekać. Chciał zrobić wszystko, aby zbliżyć się do niej, aby ją
jak najlepiej poznać. Był wytrwały. Wiedział, że potrafi wiele poświęcić. Już
nie raz był w takiej sytuacji, a teraz przecież zależało mu jeszcze bardziej.
Pamiętał ich pierwsze spotkanie. Przyszedł
właśnie na rozmowę w sprawie pracy. Rozmawiał ze swoim przyszłym przełożonym,
gdy niespodziewanie zjawiła się ona. Była uosobieniem kobiecości: piękna,
zadbana, elegancka, ale nie sztywna, niezwykle delikatna, a wokół niej roztaczała
się jakaś niezwykła aura, taki niesamowity zapach. Poczuł ściśnięcie w żołądku
i tak już tego dnia nadwerężonym, ale ona tylko przeprosiła na chwilkę i
poprosiła szefa o krótką rozmowę.
To było porażające wrażenie. Zakochiwał się
często, to fakt, ale nigdy tak, nigdy w kimś, kogo zupełnie nie znał, o kim nic
nie wiedział. A jednak w tamtej chwili uwierzył, że miłość od pierwszego
wejrzenia jest możliwa.
Gdy wracał do domu, zastanawiał się tylko
nad tym, czy następnego dnia ją tam spotka. Nie myślał o swoich nowych
obowiązkach, ale o tym, czy będą pracować razem. Był tak podekscytowany, że nie
zmrużył oka.
Wbrew wszelkim nadziejom okazało się, że
nie pracują w jednym dziale, więc nie nadarzało się zbyt wiele okazji do spotkań. Przypatrywał
się jej tylko czasem i rozmyślał o tym, co by było gdyby.
Okazja pojawiła się wcześniej niż mógł tego
oczekiwać. Firmowa impreza integracyjna. Nie lubił ich, ale ta miała być jego
pierwszą w nowej pracy i nie wypadało nie przyjść. Choć z racji tego, że był
nowy, miał tamtego wieczoru taryfę ulgową, jeśli chodziło o nawiązywanie
nowych znajomości, bardzo wiele go
kosztowało, aby podejść i rozpocząć rozmowę. Czuł też, że wtedy nie wypadł
najlepiej. To nie był wymarzony wstęp, ale przecież mimo wszystko tamtego wieczoru
jakoś zbliżyli się do siebie.
Postanowił, że owszem nie będzie wracał do
tematu odwożenia do domu, ale tego dnia chciał jakoś wykorzystać nadarzającą
się sposobność. W przerwie na obiad podszedł do jej biurka.
– Napijesz
się ze mną kawy? – domyślał się, że proponowanie jej obiadu mogłoby się źle
skończyć, nie chciał też w niczym sugerować jej, że oczekuje czegoś w zamian za
okazaną pomoc.
– Bardzo dziękuję, ale nie mogę. Jestem
bardzo zajęta.
– No trudno, pójdę sam – odwrócił się i
odszedł zły na siebie o to, że w ogóle coś zaczynał.
– Poczekaj! – usłyszał – Nie gniewaj się. Ja
naprawdę teraz nie mogę, ale jeśli propozycja będzie jeszcze aktualna, chętnie
skorzystam z niej po pracy.
Przypomniał sobie, jak weszli do malej, niezwykle
przytulnej i ukrytej przed światem kafejki. Przychodzili tam nieliczni, bo
raczej trudno było znaleźć to miejsce. Dzięki temu było wymarzone na takie
spotkanie. Nie mógł uwierzyć, że siedzi z nią przy jednym stoliku. Wciąż
zastanawiał się, jaka ona jest. Może się rozczaruje, może się odkocha, ale nic
takiego się nie stało. Była idealna. Poukładana, piękna, interesująca, nigdy
wcześniej nie spotkał kogoś takiego.
– Zaczęłam tu pracować zaraz po maturze – odpowiadała
na jego trochę bez sensu zadane pytanie. Czy nie jest bowiem nietaktem zagajać
rozmowę o pracy, kiedy zaprasza się kogoś na kawę, aby właśnie po tej pracy się
zrelaksować. – No wiesz, takie trochę przynieś, wynieś pozamiataj. Nie
przeszkadzało mi to, ponieważ lubię trudną i często mało atrakcyjną pracę.
Zawsze byłam zdania, że właśnie to kształtuje charakter. Dopiero niedawno awansowałam
i zaproponowano mi jakieś sensowne warunki. Postanowiłam więc zostać na trochę
dłużej. Wtedy też uznałam, że pora na jakieś konkretne zmiany w moim życiu i
wyprowadziłam się od rodziców.
– Rozumiem. Ja też w pewnym momencie
poczułem, że muszę przed nimi uciec. Zacząłem się czuć jak bohater
psychologicznego poradnika o toksycznych uczuciach. Kocham swobodę i kawę, nie
lubię kompromisów i często mam problemy z dostosowaniem się...
Zdecydowanie wygadywał wtedy jakieś
kompletne brednie i musiał jej się wydać kompletnym idiotą. Pocieszał się tylko
faktem, że czasem śmiała się z tego, co mówił i nie był to złośliwy śmiech.
Gdy się uśmiechała, wokół jej oczu
pojawiały się drobniutkie zmarszczki, które dodawały jej uroku. Dokładnie takie
jak na reklamach kremów przeciwzmarszczkowych. Uśmiechała się, lecz w jej
wzorku można było dostrzec coś dziwnego. Jakiś trudny do opisania błysk
wywołujący niepokój, jak gdyby odbicie długo skrywanego cierpienia. Tak to
przynajmniej dla samego siebie określił i zapragnął być może kiedyś sprawić, że
ona o tym cierpieniu zapomni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz