wtorek, 27 marca 2012

Kto ciekawy, co dalej?

Wracał do domu i zastanawiał się nad tym, co tak naprawdę się wydarzyło. Ta dziewczyna stała się dla niego zagadką, a on lubił zagadki. Ale przecież zachowywał się karygodnie. Nie powinien tak z butami. To, że on musiał się zwierzyć, nie oznacza, że od razu powinien wymagać czegoś w zamian. Może ona już po prostu taka jest. Teraz powinien skupić się na rozmowie z Karen. Zaniedbał ją. Już od dawna skupiał się tylko na sobie i był przekonany, że to ona już niczego nie chce, niczego nie oczekuje. A przecież nawet jej o to nie zapytał. Musi to wyjaśnić. Może pojadą gdzieś razem na weekend. Tylko we dwoje, bez żadnych problemów. Już dawno tak nie było. Może powinien jeszcze raz wysłuchać jej zdania, może wtedy lepiej by zrozumiał, może udzieliłby mu się jej entuzjazm. Kiedyś tak przecież było. Może wbrew temu, co twierdzi, to on się starzeje.
W uszach delikatnie szumiała mu radiowa muzyka zlewająca się z dźwiękiem silnika i szmerem powietrza wślizgującego się przez uchyloną szybę. –  Jestem szczęściarzem – pomyślał –  i chyba rzeczywiście sam stwarzam sobie problemy.
Przypomniało mu się, jak poznał swoją żonę. Był wtedy chłopakiem pewnej miłej Hani. Byli w maturalnej klasie i planowali wspólną przyszłość. Nie zachowywał się jak większość chłopaków w jego wieku. Nie mógłby spotykać się z dziewczyną, gdyby nie myślał o niej jako o potencjalnej towarzyszce na resztę życia. Dlatego już prawie uważał się za jej męża, choć wiedział, że przed nimi jeszcze długa droga. Hania też chciała z nim dzielić życie, ale podchodziła do tego bardzo spokojnie. Chciała najpierw skończyć studia, coś przeżyć, podróżować, a on nie widział powodu, dla którego nie mieliby poczekać. Byli jeszcze młodzi i mieli bardzo dużo czasu. Właśnie z Hanią wybrał się kiedyś na imprezę organizowaną przez członków szkolnego koła teatralnego. Nie lubił takich imprez, nie umiał się bawić, ale każdy mógł przyjść z kimś, więc Hania nie dała za wygraną. Dlaczego miałaby pójść sama, skoro sama nie jest.
Nie bawił się wtedy najlepiej. Nie znał zbyt wielu osób, a ci, których znał, nie zwracali na niego uwagi. Nie lubił tańczyć, bo najzwyczajniej w świecie nie umiał. Dlatego większość wieczoru przesiedział przy stoliku, obserwując jak bawi się jego dziewczyna i wstając jedynie do wolnych przytulanek.
I wtedy, w czasie takiego siedzenia, przy stoliku naprzeciw wypatrzył dziewczynę. Nie była piękna, ale była zjawiskowa. Nie wiedział, co go w niej zachwyciło, ale nie mógł oderwać od niej wzroku, aż sam zawstydził się tego, że tak uporczywie jej się przygląda. Wyglądała inaczej niż wszyscy. Miała króciutko ostrzyżone czarne włosy, a na nich coś w rodzaju czapki założonej oczywiście bardziej dla ozdoby niż dla ochrony przed zimnem, bo zimno bynajmniej nie było. I to była jedyna jej ozdoba jeśli nie liczyć maleńkich drucianych okularów w stylu Johna Lennona. Wtedy nikt takich nie nosił. Modne były duże na pół twarzy, najczęściej szklane lub plastikowe, do których dziewczyny zazwyczaj przyklejały od środka czerwone serduszka. Była ubrana w czarny przylegający golf i dżinsy. Granatowe, nieco już wytarte. Obok sukienek, eleganckich bluzek i spódniczek jej koleżanek wyglądała tak, jakby nie spodziewała się tej imprezy. Jednak nie była zupełnie skrępowana. Siedziała przy stoliku i obserwowała, jak inni się bawią, wstając od czasu do czasu, aby zatańczyć z jednym czy drugim kolegą, ale była sama. Nie miała idealnej figury, trochę za chuda, z wystającymi ramionami, lekko przygarbiona, lecz ruszała się doskonale i naprawdę nie mógł oderwać od niej wzroku.
Było mu niezręcznie, ale gdy wracali do domu, musiał o nią zapytać. Na szczęście Hania była w dobrym nastroju i nie przejęła się tym wypytywaniem. Poza tym nigdy nie była zbyt zazdrosna.
– To Karina. Ma tak na imię, ale nikt jej tak nie nazywa. Wszyscy mówią do niej Karen – powiedziała –  Sam widziałeś z resztą, że to określenie bardziej do niej pasuje. Nie gra w przedstawieniach, ale należy do zespołu, układa scenografię, czasem szyje nam kostiumy. No i jest od nas starsza. Nie chodzi do naszej szkoły. W ogóle skończyła już szkołę. Chyba nie dostała sie na studia czy jakoś tak. Nie wiem dokładnie. Nawet fajna babka, ale niewiele o niej wiem, bo ona ogólnie mało rozmowna i raczej nie wylewna, więc nie tak łatwo utrzymywać z nią kontakt. Ale niedługo to właśnie ona urządza imprezę – urodziny czy imieniny – więc będzie okazja, żeby ją bliżej poznać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz